Hejka!
Dzisiaj recenzja książki, która jest jedną z tych, która naprawdę mi się nie podobała. Nie chciałam pisać jej recenzji, ale nie można pisać tylko o dobrych książkach, prawda?
Autor: Karen Marie Moning
Tytuł polski: Mroczne szaleństwo
Tytuł oryginalny: Darkfever
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 364
Fabuła: MacKyla dowiedziała się, że jej siostra nie żyje, przez... telefon. Przed naciśnięciem słuchawki była pewna, że jej starsza siostra Alina żyje, po, całe jej życie przewróciło się do góry nogami.
Dziewczyna postanawia wyjechać do Dublina, żeby dowiedzieć się, co policja zrobiła w sprawie morderstwa jej siostry. Mimo sprzeciwu rodziców, wyjeżdża tam, całkiem sama.
A no i jeszcze jedno - Mac widzi elfy, a mur pomiędzy nimi, a ludźmi, zaczął pękać. Więc, co może się stać, gdy całkowicie samotna dziewczyna znajdzie się w miejscu, gdzie ma nawet problem z porozumieniem się?
Moja opinia: MacKayla widzi elfy. To zdanie samo powinno sprawić, że książka staje się niezwykła, ale do tego jeszcze dochodzi śmierć, przystojny facet i mamy mieszankę wybuchową. Tylko taką nie za bardzo.
Po pierwsze, główna bohaterka była irytująca. Tak naprawdę wszystko, co myślała, mówiła czy robiła, okropnie mnie denerwowało. Po drugie, książka była nudna. I zalatywało mi darami anioła, chociaż widziałam film i to tylko miasto kości. I w dodatku nie całe. Może te książki miały ze sobą jakiś związek, a ja o tym nie wiedziałam, wtedy proszę mnie poprawić.
Ale jeśli nie, to bardzo żałuję, że ją przeczytałam.Gdybym dała za nią tyle, ile pisze na okładce, to prawdopodobnie byłabym na siebie bardzo zła.
No i w dodatku, jest tyle świetnych książek do przeczytania, że nie warto na nią tracić czasu.
Ulubiony cytat (w tym wypadku jedyny, taki w miarę): "(...) Uciekać, jakby goniło Cię całe piekło i wszyscy szatani."
Moja ocena: 2.5/10
Dzisiaj recenzja książki, która jest jedną z tych, która naprawdę mi się nie podobała. Nie chciałam pisać jej recenzji, ale nie można pisać tylko o dobrych książkach, prawda?
Autor: Karen Marie Moning
Tytuł polski: Mroczne szaleństwo
Tytuł oryginalny: Darkfever
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 364
Fabuła: MacKyla dowiedziała się, że jej siostra nie żyje, przez... telefon. Przed naciśnięciem słuchawki była pewna, że jej starsza siostra Alina żyje, po, całe jej życie przewróciło się do góry nogami.
Dziewczyna postanawia wyjechać do Dublina, żeby dowiedzieć się, co policja zrobiła w sprawie morderstwa jej siostry. Mimo sprzeciwu rodziców, wyjeżdża tam, całkiem sama.
A no i jeszcze jedno - Mac widzi elfy, a mur pomiędzy nimi, a ludźmi, zaczął pękać. Więc, co może się stać, gdy całkowicie samotna dziewczyna znajdzie się w miejscu, gdzie ma nawet problem z porozumieniem się?
Moja opinia: MacKayla widzi elfy. To zdanie samo powinno sprawić, że książka staje się niezwykła, ale do tego jeszcze dochodzi śmierć, przystojny facet i mamy mieszankę wybuchową. Tylko taką nie za bardzo.
Po pierwsze, główna bohaterka była irytująca. Tak naprawdę wszystko, co myślała, mówiła czy robiła, okropnie mnie denerwowało. Po drugie, książka była nudna. I zalatywało mi darami anioła, chociaż widziałam film i to tylko miasto kości. I w dodatku nie całe. Może te książki miały ze sobą jakiś związek, a ja o tym nie wiedziałam, wtedy proszę mnie poprawić.
Ale jeśli nie, to bardzo żałuję, że ją przeczytałam.Gdybym dała za nią tyle, ile pisze na okładce, to prawdopodobnie byłabym na siebie bardzo zła.
No i w dodatku, jest tyle świetnych książek do przeczytania, że nie warto na nią tracić czasu.
Ulubiony cytat (w tym wypadku jedyny, taki w miarę): "(...) Uciekać, jakby goniło Cię całe piekło i wszyscy szatani."
Moja ocena: 2.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz