Przejdź do głównej zawartości

#18 "Piankowe Niebo" Cathy Cassidy


Autor: Cathy Cassidy 

Seria: Bombonierki 

Tytuł polski: Piankowe Niebo 

Tytuł oryginalny: Marshmallow Skye. The Chocolate Box Girls, Book 2.

Wydawnictwo: IUVI

Liczba stron: 281

Opis: Aby lepiej zrozumieć tę opinię, zachęcam do przeczytania pierwszej recenzji *klik*. 

Tym razem wydarzenia przedstawione w książce są z perspektywy Skye – bliźniaczki Summer. Miłośniczka stylu vintage, indywidualistka, która zawsze czuje się gorsza od swojej siostry. Podczas szukania swojej "inność" Skye zaczyna zagłębiać się w starą historię Clary. Tylko dokąd to wszystko ją zaprowadzi? 

Moja opinia: Totalnie zakochałam się w tej części. Tak jak do poprzedniej podeszłam sceptycznie, tak ta spodobała mi się o wiele bardziej. Wszystko jest dobrze ukazane (i przetłumaczone), emocje Sky w stosunku do siostry, sytuacji panującej w domu i do samej siebie. Do tego wpleciona historia Clary nadaje fabule tajemniczy wątek, który chcemy rozwiązać razem ze Sky i poznać zakończenie. Nie skupiamy się tutaj na miłości, jak było w pierwszej części. Tutaj ten temat jest opowiedziany z innej strony – koleżanki Skye zaczynają dojrzewać, naturalnym jest, że zaczynają podobać się chłopakom i na odwrót, jednak nic takiego nie spotyka Skye. W sensie – chłopak, który się jej spodobał, jest dla niej całkowicie nieosiągalny. I co wtedy?

No właśnie to, że w momencie, kiedy cała historia mogła się zacząć rozwijać, nastąpił koniec książki. Wielka szkoda, tym bardziej, że jak wiemy, następne części będą już z innej perspektywy.

Ale pomimo tego, mogę z czystym sercem polecić tę pozycję. Gdy zaczynałam czytać byłam przygotowana na coś innego, dostałam coś o wiele lepszego. 

Moja ocena: 9,5/10

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Podsumowanie sierpnia 2024

hej hej, to był bardzo intensywny miesiąc, który odbił się na moim wyniku książkowym. W porównaniu z poprzednimi miesiącami przeczytałam tylko 7 książek, ale ogólnie uważam, że to AŻ 7 książek. Pobieżnie je dzisiaj wam przedstawię. Na pierwszy ogień leci "100 dni słońca", o której napisałam recenzję, którą możecie przeczytaj tutaj . Nadal bardzo polecam ⭐ Później przeczytalam "Barwę ciszy", która czekała milion lat na półce. Zaczęłam pisać do niej recenzję, jednak nie udało mi się jej skończyć. Może za niedługo. Ogólnie rzecz biorąc nawet mi się podobała, bo dałam jej 3/5⭐. Było ciężko mi się wkręcić, ale później już trzymała w napięciu i się wkręciłam. Polecam, gdy macie ochotę na thriller z silnymi bohaterami ;) Dalej wleciał całkiem przyjemny romans, tym razem nie young adult. Raczej podchodzę do takich z rezerwą, niezbyt lubię czytać o matkach i żonach ze średnim życiem, które zdradzają/są zdradzane i pojawia się mega gorący romans, który zamyka im klapki na ocz

"Miasto duchów" V.E.Schwab

Hej hej,  dzisiaj pokażę wam jedno z moich zaskoczeń tego roku. Zaczęłam czytam "Miasto duchów" z kompletnego przypadku i trochę przepadłam.  Nie spodziewałam się, że historia dwunastoletniej Cassidy tak mnie zainteresuje. Dziewczynka razem ze swoim przyjacielem Jacobem, który jest duchem, potrafi przechodzić przez Zasłonę, która oddziela świat żywych i umarłych.  Gdy rodzice Cassidy dostają propozycję nakręcenia serialu o nawiedzonych miastach, co jest dla nich szansą, wybierają się do Edynburga, gdzie odbędzie się pierwszy odcinek. Oczywiście miasto wciąga dwunastolatkę i jej przyjaciela w wir fascynujących, ale i niebezpiecznych wydarzeń, z którymi będą musieli się uporać. Postać Cassidy i jej przyjaciela jest fantastycznie wykreowana, czuć, że ma się do czynienia z młodą dziewczynką, bez żadnych podtekstów czy zawirowań. Fabuła skupia się na wprowadzeniu czytelnika w świat, poznając go razem z Cassidy i Jacobem, co jest super i unika dziwnych tłumaczeń skąd co

Balsamy

Hej hej, w związku z nazwą wypadałby, żeby wpadł jakiś beauty post. Będzie on związany z postem na Instagramie, żeby wszystko się ładnie łączyło.  Dzisiaj skupimy się na balsamach. Dla mnie kiedyś każdy krem to było piekło sensoryczne i posmarowanie wiązało się z dużym dyskomfortem. Nienawidziłam uczucia lepkości ciała i każdego paprocha, który się do mnie wtedy przyklejał. Wszystko trochę się zmieniło, kiedy zaczęłam stosować skincare. Może nadal nie jestem największą fanką wielu balsamów, ale teraz już lubię się wysmarować i pięknie pachnieć. Pokażę wam, których używałam ostatnio i krótko napiszę, co o nich sądzę. Na pierwszy ogień pójdzie mój ostatni balsam ze Starej Mydlarni o zapachu drzewa sandałowego. Zapach jest oczywiście przepiękny, utrzymuje się całkiem długo jak na balsam. Super łączy się w mocniejszymi perfumami. Na minus jednak idzie to, jak ciężko się go rozsmarowywuje, zostawia białe smugi, a nie uważam, żebym nakładała go jakoś dużo. Oczywiście nie jest to