Autor: Alix E. Harrow
Tytuł polski: Dziesięć tysięcy drzwi
Tytuł oryginalny: The Ten Thousand Doors of January
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 462
Opis: January Scaller zamieszkuje wypełnioną egzotycznymi przedmiotami rezydencję pana Locke'a, gdzie zbyt często czuje się jak jeden z osobliwych eksponatów. Nigdy nie poznała swojej matki, a ojciec wyrusza na dalekie wyprawy, więc opiekę nad nią sprawuje wyżej już wspomniany pan Locke. Dziewczynka pomimo zapewnionego dostatku czuje się nieswojo i samotnie w wielkiej rezydencji. Pewnego razu jednak natrafia na książkę "Dziesięciu tysięcy drzwi", właśnie, dzięki której przed January otworzą się drzwi do światów, o których nie miała pojęcia i zacznie poszukiwać swojego własnego ja.
Moja opinia: O mój, było mi ciężko się zabrać za recenzję tej książki, ale oto jestem, aby napisać wam o niej parę słów.
Chciałam trochę pomarudzić, że akcja dzieje się wolno, jednak przemyślałam sprawę i chyba jest to tylko i wyłącznie moja wina – szybko się nudzę, a na przeszło 450 stron nie było możliwym, żeby trochę się nie zanudzić. Najcięższy był początek, jak zwykle. Wprowadzenie do całej historii trochę mnie zmęczyło i trochę chciałam zrezygnować, ale to, co działo się później zdecydowanie mi to wynagrodziło. Gdy wyjaśniło się połączenie January z książką miałam gęsią skórkę :O. Ta pozycja zdecydowanie ma swój klimat i po przebrnięciu przez początek, prawie się przez nią płynie. W historii January widać siłę i niezależność kobiet, ich zaradność w trudnych chwilach i potrzebę wolności.
Osobiście myślałam, że ta pozycja mi się nie spodoba – że będzie nuda, że będzie się ciągnąć, że January będzie irytująca, a sama lektura za ciężka.
Nie było tak, co pewnie już zdążyliście wywnioskować. Dlatego od siebie bardzo polecam "Dziesięć tysięcy drzwi" - specyficzną, ale wartą.
Moja ocena: 9.5/10
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję
Komentarze
Prześlij komentarz