Przejdź do głównej zawartości

Balsamy

Hej hej,

w związku z nazwą wypadałby, żeby wpadł jakiś beauty post. Będzie on związany z postem na Instagramie, żeby wszystko się ładnie łączyło. 
Dzisiaj skupimy się na balsamach.

Dla mnie kiedyś każdy krem to było piekło sensoryczne i posmarowanie wiązało się z dużym dyskomfortem. Nienawidziłam uczucia lepkości ciała i każdego paprocha, który się do mnie wtedy przyklejał.

Wszystko trochę się zmieniło, kiedy zaczęłam stosować skincare. Może nadal nie jestem największą fanką wielu balsamów, ale teraz już lubię się wysmarować i pięknie pachnieć.

Pokażę wam, których używałam ostatnio i krótko napiszę, co o nich sądzę.

Na pierwszy ogień pójdzie mój ostatni balsam ze Starej Mydlarni o zapachu drzewa sandałowego.


Zapach jest oczywiście przepiękny, utrzymuje się całkiem długo jak na balsam. Super łączy się w mocniejszymi perfumami. Na minus jednak idzie to, jak ciężko się go rozsmarowywuje, zostawia białe smugi, a nie uważam, żebym nakładała go jakoś dużo. Oczywiście nie jest to największy problem, w końcu się wchłonie, ale po tej marce spodziewałam się wręcz ideału.


Następny balsam dostałam na prezent, ale wiem, że jest on z Biedronki. Ciekawią mnie kosmetyki stamtąd i na pewno jeszcze nie jeden wypróbuję.


Osobiście bardzo lubię drobinki w balsamach i każdy porównuję do tego ze Stars from the Stars, który był moim ulubieńcem pod każdym względem - zapachu, konsystencji, wchłaniania, no był wspaniały.

Ten niestety go nie przebił, trochę go czuć na skórze, ale drobinki są bardzo ładne, delikatne i subtelne. Dla mnie zapach jest trochę dziwny, nawet się zastanawiałam czy nie jest zepsuty, ale dałam go powąchać paru osobom i powiedziały, że pachnie normalnie truskawką, więc może mam jakąś obsesję na punkcie zepsutych produktów. 

Ostatnim produktem będzie masło do ciała od Sielanki o zapachu maliny.


Chyba najtańsza pozycja z dzisiejszego zestawienia i nie wiem, czy nawet nie najbardziej opłacalna. Masełko bardzo ładnie się wchłaniało, nie było niekomfortowe w noszeniu i do tego jego zapach - normalnie jak mamba malinowa, dla mnie jeden do jednego. Wystarczyło na dość długo, pewnie przez swoje opakowanie, Osobiście wolę te drugie opakowania, jednak za taką cenę uważam, że nie warto narzekać. Zdecydowanie polecam go spróbować!

A wy macie jakiś swój ulubiony balsam? A może w ogóle ich nie używacie?

Komentarze

  1. Ten wstęp to bym mogła sama napisać. :D Też większości balsamów nie używa mi się przyjemnie. Ostatnio odkryłam balsam z bielendy - tak różowy z pompką. W nazwie chyba ma smoothie. Szybko się wchłania i nie zostawia białych śladów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oo, na pewno wypróbuję! mnie kuszą takie od fluff, mają przezroczyste opakowania i wyglądają jakby były na bazie wody, co brzmi obiecująco lekko😍

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"100 dni słońca" Abbie Emmons

Hej hej, pominę długi post z wyjaśnieniami czemu powrót na bloga tyle mi zajął. Zmieniłam nazwę, poczujemy się jakbym robiła to od nowa i nadal rozmawiajmy o książkach! Szukacie czasami czegoś dla nastolatków, ale boicie się topki i propozycji w empiku? No cóż, nic dziwnego. Z tego powodu dzisiaj mam dla was wspaniałą lekturę dla małych i dużych bez podtekstów, przekleństw, agresji i wszystkiego, co lubią nastolatki (i autorki książek młodzieżowych).  Po "100 dni słońca" sięgnęłam przez przypadek, nie kojarzyłam jej za bardzo z mediów, szukałam czegoś dla nastolatków, ale nie w wulgarnym stylu. Dostałam ciepłą opowieść o odwadze i stawianiu czoła swoim problemom, idealną dla kogoś, kto potrzebuje otuchy.   Po opisie nie byłam przekonana do fabuły - bałam się, że będzie ckliwa. Nastolatka w wyniku wypadku traci wzrok, ale jej diagnoza opiewała na 100 dni, po których była wysoka szansa na jego odzyskanie. Mimo tego Tessa bardzo przeżywała tę utratę i całkowicie zamknęł...

"Eksplozja na trzy serca" Flash Bang Meghan March

Hej hej,  "Eksplozja na trzy serca" to moja pierwsza okazja do zapoznania się z twórczością autorki. Zdecydowanie nie skupiłam się na opisie i wątek apokalipsy mnie zaskoczył. Mimo wszystko bardziej nie plus niż na minus, bo poczułam, że może być to coś innego. Niestety jak dla mnie autorka średnio sobie poradziła z poprowadzeniem akcji. Miałam wrażenie, że autorka po prostu wybrała sobie inne tło, które jako tako próbowała nakreślić, ale bez żadnej głębi i wsadziła do niej sceny erotyczne, bo wiadomo, że takie się sprzedają. Trochę szkoda, bo czuć zmarnowany potencjał. Porzucony wątek o uratowanej kobiecie z traumą, no bo w sumie nie chciała ona spędzać czasu z Rowan, czyli główną bohaterką, więc sobie po prostu była gdzieś tam w tle. Rowan w sumie też została porwana, ale obeszło się bez jakiejś głębi w tych wydarzeniach. Ogólnie cała książka była dość prosta i płytka, na jeden raz i raczej nie zapadnie w pamięć.  Nie będę się czepiać określeń podczas stosunku, bo jest to t...

Podsumowanie sierpnia 2024

hej hej, to był bardzo intensywny miesiąc, który odbił się na moim wyniku książkowym. W porównaniu z poprzednimi miesiącami przeczytałam tylko 7 książek, ale ogólnie uważam, że to AŻ 7 książek. Pobieżnie je dzisiaj wam przedstawię. Na pierwszy ogień leci "100 dni słońca", o której napisałam recenzję, którą możecie przeczytaj tutaj . Nadal bardzo polecam ⭐ Później przeczytalam "Barwę ciszy", która czekała milion lat na półce. Zaczęłam pisać do niej recenzję, jednak nie udało mi się jej skończyć. Może za niedługo. Ogólnie rzecz biorąc nawet mi się podobała, bo dałam jej 3/5⭐. Było ciężko mi się wkręcić, ale później już trzymała w napięciu i się wkręciłam. Polecam, gdy macie ochotę na thriller z silnymi bohaterami ;) Dalej wleciał całkiem przyjemny romans, tym razem nie young adult. Raczej podchodzę do takich z rezerwą, niezbyt lubię czytać o matkach i żonach ze średnim życiem, które zdradzają/są zdradzane i pojawia się mega gorący romans, który zamyka im klapki na ocz...